Strona:Podróż więźnia etapami do Syberyi tom 1.djvu/30

Ta strona została skorygowana.

kojach — owszem znajdzie się tu pożądany wypoczynek i smaczny pokarm.
Po doskwierającem południu opuściliśmy karczmę syci i zdrowsi po dobrym obiedzie, za który nie wiele nawet zapłaciliśmy. Wózek mojej siostry posuwał się na czele licznego orszaku, złożonego z żołnierzy, żołnierek i rozmaitego ludu; szli oni w różne punkta i chociaż nie znajdowali się pod strażą, powinni byli iść gromadą, pod przewodnictwem kozaka, który ich razem ze mną każdemu naczelnikowi etapowemu przedstawił. Fizyonomie bardzo pospolite, nie było ani jednej godnej uwagi osobistości; nędza i niewola dziwnie ich upodobniła. Wysoka i sucha kobieta, w kolorowych pończochach, zdawała się w tej czeredzie najwięcej mieć znaczenia, a to z tego powodu, że miała własną kibitkę i na sukniach perkaliki więcej pstre od innych. Mąż jej żołnierz poszedł na wojnę, więc rząd swoim kosztem odsyła ją do rodziców w wiackiej gubernii. — Kibitka jest to wóz z podniesionym przodem, okryty budką; w niej rozpoztarta z małym, figlarnym chłopcem, zdawała się być obojętną na liczne starania zalotników, którzy jej jako bogatszej od innych, więcej nadskakiwali.
Kobiety opalone, poubierane w pstre, zgałganione perkaliki, w fartuszki pozszywane z rozmaitych kawałków, szły pieszo, te zaś które miały dzieci, jechały na podwodzie. Starzy żołnierze poodzierani, z obszarpanemi szynelami, w zdartych butach; rekruci wyłudzani i oszukiwani przez starych żołnierzy, prawie ciągle pijani; wreszcie żołnierze, którzy się od swoich pułków w lazaretach pozostawali, wybledli, wynękani przez chorobę, spoceni i zmęczeni dźwigając na plecach małe tłomoczki — stanowili resztę towarzystwa, z którem miałem podróż odbywać. Ogólne wrażenie tej wojskowej hałastry wcale nie było przyjemne — wszyscy jednego ubioru, jednej służby, jednego strachu, chociaż różnych języków i fizyonomii. Pomimo umęczenia, idąc razem nieustannie gwarzyli, sypali słowami, co na każdej poczciwej twarzy wywołują rumieniec i dowcipkowali; kontenci byliśmy, gdy kozacy pozwolili nam to towarzystwo wyprzedzić, za co zawsze spodziewali się i otrzymywali na wódkę.