Strona:Podróż więźnia etapami do Syberyi tom 1.djvu/97

Ta strona została przepisana.

wiaro, » odezwał się podróżny, «nie chciało ci się służyć, uciekłeś; otóż teraz nauczą cię, jak to trzeba służyć!» Zagrodowiec nic nie odpowiedział, ale gorzko zapłakał, bo poznał w podróżnym wójta gminy, do której należał. Wójt kazał mu usiąść na wozie, konie skręciły i pobiegły napowrót do wsi.
Poznał złapany swoją okolicę, swoją wieś — o jakże narzekał na ciemność poprzedniej nocy, która mu nie pozwoliła rozeznać miejscowości. Gdyby był chociaż żonę, dzieci uściskał, pobawił w domu choć godzinkę, już by mu nie tak żal było, — ale być przed rodzinną wsią złapanym, gdy się już było prawie u celu, jest tak przykrem, że nikt spokojnie nie przeniesie takiego nieszczęścia. Wóz wjechał do wsi, sąsiedzi go poznali, stawali, patrzeli i dziwili się — wóz jechał nie zatrzymując się; gdy przejeżdżał obok chaty uwięzionego, właśnie wychodziła z niej z wiadrami żona nieszczęśliwego; rzuciła okiem na przejeżdżających i z trwogą poznała swego męża. W jednej chwili serce opowiedziało jej cały wypadek i przedstawiło ogrom nieszczęścia, jakie ich oczekiwało. Porzuciła wiadra na ziemię i z krzykiem porwała się ku przejeżdżającym; wóz przebieżał a ona co tchu biegła za nimi i razem stanęła przed domem wójta gminy.
Biedna kobiecina z bólem i krzykiem zawołała: «Mój Boże, co się też z tobą zrobiło!» i padła ku niemu, schwyciła za skrępowane ręce; ale właśnie wówczas gminny pachołek uderzył ją kijem po głowie i odtrącił a za sobą pociągnął zbiegłego. Kilka dni siedział zamknięty w kozie gminnej i nie widział się ani razu z żoną, choć ta ciągle kręciła się koło domu i płacz jej do niego dochodził.
Przy wyprowadzeniu w drogę do miasta zobaczyła się z biednym mężem i płakała, płakała — wy wiecie jakiem sercem, matki i żony wygnanych! Zagrodowiec przez owe kilka dni spędzone w kozie wrócił do zwykłego stanu swego ducha; serce mu drżało na wspomnienia kary, która go oczekuje, ale ufny w sobie i w Bogu oczekiwał jej śmiało; uspokajał jak mógł swoją żonę, kazał jej powrócić do domu, łagodząc lekceważeniem twardość losu. Przywieziony do miasta, oddanym został pod sąd i osadzonym na odwachu.