Strona:Podróż więźnia etapami do Syberyi tom 2.djvu/103

Ta strona została uwierzytelniona.
V.

Tiurlema jest na naszej drodze ostatnią czuwaską wsią; odtąd zaczynają się wioski z ludnością tatarską. Kapitan Wasiliew, oficer etapowy ze Swiażska, w Tiurlemie wziął nas pod swoją komendę; aresztanci lękają się go, jako wielkiego tyrana, ale postanowili opierać się, gdyby z nimi tak surowo jak z innemi partyami postąpił.
Wasiliew zwykł rozbijać i zabierać tłumoki i kuferki aresztantów, utrzymując, iż aresztant powinien tylko tyle mieć rzeczy, ile się ich w worku zmieści i nieść je powinien na plecach — od wielu lat każdemu zamożniejszemu aresztantowi ginęło takim sposobem wiele rzeczy w rękach Wasiliewa.
Powiedziano mi, że skarga zaniesiona do gubernatora kazańskiego miała powstrzymać samowolność Wasiliewa; zapomniałem o tem aresztantom powiedzieć i uspokoić ich takim sposobem.
Prócz tego dla większego bezpieczeństwa, Wasiliew aresztantów przykuwał do wozów i ciągnął ich do Swiażska a za najmniejszy opór lub nieposłuszeństwo katował rózgami lub batami. Z naszą partyą obszedł się bardzo łagodnie, do tej łagodności, prócz niełaski kazańskiej zdaje się była powodem wielka liczba aresztantów, która w razie bójki z żołnierzami, łatwo mogła odnieść zwycięztwo nad jego komendą.
Przenocowaliśmy w Tiurlemie a o świcie wyruszyliśmy w podróż. Aresztantów już okuto i poustawiano w szeregi, a ja tylko jeden stałem na boku bez łańcuchów — w tem podchodzi do mnie podoficer i tak się odzywa: