Strona:Podróż więźnia etapami do Syberyi tom 2.djvu/13

Ta strona została przepisana.
I.

Mówiłem poprzednio, że doczekałem się w Niższym Nowogrodzie partyi aresztantów złożonej przeszło z 250 ludzi i że razem z niemi podróż do Syberyi odbywać muszę. W kilku numerach etapowego więzienia nie podobna było tylu ludzi wygodnie pomieścić, lecz ponieważ nie było innego domu, do któregoby mogli przenieść część aresztantów, wszystkich więc wepchnęli do trzech izb, z których jedną zajęły kobiety. Najmniejszy kącik pod tapczanami, na podłodze, każda deseczka zawaloną została tłumoczkami, pościelą i ludźmi — nie podobna jest ruszyć się bez nadepnięcia i krzywdy sąsiada; ci którzy szli do drzwi pokarm kupować, wywoływali liczne wyzwiska na siebie i powszechne krzyki, bo jednemu nogę nadepnięto, innego w plecy kolanem szturchnięto, innemu znowuż wodę lub zupę z miski na głowę wylano; ztąd kłótnie, szturchania i bijatyki podnosiły wrzawę rozmowy 1 nieporządek.
Zmęczony ciągłem siedzeniem, położyłem się na chwilkę na mojem miejscu, myśląc o odpoczynku, aż oto ledwo nogi wyciągnąłem, zrywam się przestraszony grubem wyzwiskiem aresztanta, krzyczał bowiem: «patrzcie go, jaki pan, ludzie nie mają gdzie siedzieć, a on nogi wyciągnął, jakby był w gabinecie»; słuszna uwaga, pomyślałem, nie jestem w gabinecie, nogi zwinąłem pod siebie i spotniały, odurzony smrodem, ściśnięty ze wszech stron, siadłem — z zamiarem obserwowania licznych towarzyszy przymuszonej podróży.