Strona:Podróż więźnia etapami do Syberyi tom 2.djvu/154

Ta strona została skorygowana.

dawnej wiary dotąd się utrzymują, lecz nie w takiej sile jak między Czeremisami i Czuwaszami. Sami siebie nazywają Utmurt, to jest ludzie; mieszkają w znaczniejszej liczbie w wiackiej gubernii, w mniejszej liczbie w orenburskiej; w obu tych guberniach jest ich przeszło 110,000; prócz tego, mieszkają w kazańskiej gubernii (w powiatach kazańskim i sąsiednich) i permskiej.
Zajęty obserwowaniem nowego ludu, i w dalszym ciągu drogi przypatrywałem się mu ciekawie i nie zważałem już na błoto i łańcuchy. Wieczorem przyszliśmy do półetapu, z którego nazajutrz wyruszyliśmy o świcie.
Nowy naczelnik etapowy rozkazał wszystkich rekrutów, prócz mnie jednego, prowadzić bez łańcuchów, podoficer nie wiedział, do którego łańcucha mnie przyczepić, bo przy każdym znajdowała się już oznaczona liczba, wyciągnął więc nowy łańcuch, lecz z nim i nowy kłopot. Sam go dźwigać niemogłem, potrzebowałem pary; na los więc pierwszego, który mu wpadł w oko, przyciągnął rekruta i chciał go spętać razem ze mną. Rekrut protestował i odwoływał się do rozkazu oficera; podoficer go nie rozumiał, bo rekrut mówił tylko po litewsku i cokolwiek po polsku — rodem był z Litwy. Nie rozumiał jego mowy, lecz domyślił się, iż protestuje przeciw samowolności; żeby więc skłonić go do posłuszeństwa, kułakiem uderzył go między oczy i skrwawionego powalił na ziemię. Aresztanci ledwo krew zobaczyli rzucili się ku podoficerowi, okrążyli go pięściami i łańcuchami, a w końcu przy ogromnym krzyku i hałasie został pobity i podrapany. Żołnierze pospieszyli na pomoc podoficerowi i wówczas wszczęła się ogólna bójka, która Pan Bóg wie, na czemby się była skończyła, gdyby oficer na hasło trwogi nie był wpadł między bijących się i łagodnym głosem, obietnicą zapomnienia wszystkiego, co się stało, a zarazem zupełnego przebaczenia nie umitygował stron walczących — poczem zaraz kazał zabębnić i ruszyć w drogę, chowając w skrytości plan ukarania w mieście aresztantów.
Wspaniałomyślna i nagła obrona biednego Macieja Logisa (tak się nazywał rekrut) dziwiła mnie bardzo, ponieważ