sprawiono łańcuchy i w wielu miejscach po dawnemu, przykutych do drąga transportują.
Z Arporeka do Mikukaksina, wioski odległej od Małmyża o 12 mil, szliśmy dwa dni przez gęste i wspaniałe lasy, nie spotykając nigdzie Wotjaków, chociaż podróżujemy w Wotjacyi. Moskiewscy osiedleńcy wyparli ich z wiosek traktowych w ustronne polany obszernych borów, gdzie bez ciągłego lub częstego widoku obcych ludzi, swobodniej i łatwiej im życie schodzi.
Deszcz padał dwa dni, przemoczył nas a drogę zupełnie popsuł — rzeczka Wała, przez którą na promie przewoziliśmy się, wezbrała i wystąpiła na brzegi okryte leśną roślinnością. Mikukaksin położony jest w świerkowej polanie: aresztanci i tutaj mieli dniówkę. Piwo, które chłopi w Wotjacyi sami wyrabiają i kwasy, obfitość chleba i pokarmów, przytem taniość ich dozwalała i najbiedniejszemu uraczyć się. Jadło w etapach sprzedają żołnierze, ich żony lub też chłopki: za dozwolenie sprzedawania płacą naczelnikowi etapu mały podatek. Tańce, wesela, śpiewy i wszelkiego rodzaju hulatyka, napełniała przez cały dzień etap wrzawą i hałasem; kradzież się wzmogła — już kilku nieostrożnych i łatwowiernych okradli koledzy, którym zaufali, i ostatnie pieniądze tych biedaków przehulali ze swojemi kochankami.
W naszej partyi znajduje się kilka matek z dziećmi, których na noclegach ani na dniówkach nieoddzielają od partyi. Widok partyi przypomina zbrodnie Sodomy i Gomory i w tych młodych niezepsutych jeszcze umysłach, zostawi niezawodnie zgubne nasiona, które potem wyrosną w gruby pień zbrodni, występku i rozlicznego szelmostwa. Tak więc niedbałość rządu i jego nieoględność robi z więzień nie miejsce poprawy, lecz miejsce zarazy społeczeństwa i szkołę zbrodniarzy.
Jesień wszystkiemi kolorami tęczy umalowała liście, wiatr jak starość strąca je z drzew, a wkrótce zima jak śmierć zupełnie ją obnaży. Padają farbowane liście na mokrą ziemię, a mgły jesienne jak gruba opona unoszą się nad puszczą. Powietrze chłodne, niebo zachmurzone, a na drodze żadnego ruchu niema — nikt nie przejeżdża, nikt w zawierusze jesiennej nie odrywa się od ciepłego ogniska. Wotjacy
Strona:Podróż więźnia etapami do Syberyi tom 2.djvu/160
Ta strona została skorygowana.