go na rzeź wściekłemu oficerowi, a śmielsi wystąpili z etapu i zaczęli krzyczeć i wyzywać oficera. Oficer ten był człowiekiem lat 22 lub 23; mocno zbudowany, charakteru gorącego. Ze słów jego i z miny wyrozumiałem, iż uważał się za doskonałego żołnierza i miał pretensyę do bohaterstwa; skoro usłyszał wyzwiska i krzyki wysłał do wsi dobosza, ażeby bębnił na trwogę i zebrał całą wieś dla uśmierzenia buntu. Aresztanci bardziej rozzuchwaleni wołali: «I pomiędzy nami są tacy, którzy szlify nosili; nie dmij się więc i niedokazuj, bo i ty może pójdziesz do Syberyi, jak dziś my idziemy na łańcuchu; patrzcie go! jaki mi? my ciebie j... t.... m.. nauczymy, szlify ci obedrzemy, jak podłemu szelmie,» i t. d.
Tymczasem chłopi konno, pieszo, uzbrojeni jak na pospolite ruszenie batami, biczami, cepami, widłami, strzelbą i kijami zbierali się przed etapem, okrążyli go, a mniejsza część weszła na dziedziniec; aresztanci strwożyli się i przestraszyli na ten widok, cofnęli się więc roztropnie za kraty i nie było już słychać żadnych klątw i wyzywań. Oficer zaś widząc dostateczną siłę do uśmierzenia jak nazywał buntu i upokorzonych przeciwników, porwał karabin z bagnetem i otoczony łańcuchem dobrze uzbrojonych żołnierzy, pobiegł do szturmu do drzwi spokojnego więzienia. Wpadł pomiędzy aresztantów, gdzie krzycząc i bijąc wszystkich, pytał się: Którzy to, którzy śmieli go przezywać? Aresztanci z uszanowaniem powstali na jego przyjęcie i jeden drugiego oskarżał i wydawał. Oficer po kilkunastu wysyłał na ulicę; tam ich chłopi i żołnierze krępowali łańcuchami, a gdy już wszystkich skrępowali, winniejszych wprowadzili do izby karaulnej, skuli im ręce na tyle i jak Żukowa chłostali aż do krwi. Egzekucya ta trwała dzień cały. Aresztanci słysząc w niebo głosy wołania bitych swoich kolegów milczeli, ani jednym wyrazem lub szmerem nieokazujac swego żalu: zapał oporu, który ich z początku ogarnął znikł zupełnie. Dopóki widzieli w tarapatach jednego Żukowa, śmiało wyrażali niezadowolnienie, lecz skoro zobaczyli energiczne środki oficera, stracili zapał i śmiałość; chociażby ich bili do sądnego dnia, żadenby już z nich oprzeć się nieodważył.
Patrząc na to nieustające bicie przekonałem się, iż mieli
Strona:Podróż więźnia etapami do Syberyi tom 2.djvu/183
Ta strona została skorygowana.