Strona:Podróż więźnia etapami do Syberyi tom 2.djvu/210

Ta strona została skorygowana.

stanu i skazał go na osiedlenie do Syberyi, ale gdy wyrok carowi został przedstawiony, car ułaskawił go.»
Diaczek był patryotą moskiewskim, cudzoziemców nie cierpiał a wszystkich, którzy nie należeli do schizmatyckiego kościoła, nazywał poganami. Cara ubóstwiał i chwalił jego łaskawość, a wszystko złe przypisywał jego podwładnym. Na dowód jego łaskawości przytoczył następujące zdarzenie: «Mieszkał w dońskiej ziemi kozak, który miał złą żonę, i chociaż był młodym, mocnym i przystojnym mężczyzną, żona go nie kochała, lecz kochała innych. Ztąd w domu były nieustanne swary, kłótnie i bijatyki. Niewierna żona nie była także wierną kochanką; przeniewierzywszy się jednemu z kochanków uciekła z domu, z zamiarem zamieszkania w mieście, gdzie życie weselsze, a chleb łatwiejszy niż na wsi. Na drodze spotkał ją zdradzony kochanek, zatrzymał, a wymawiając jej niewiarę klął okropnie i bił; kobieta odcinała się językiem i broniła się; w tem szamotaniu kochanek uderzył ją kilka razy pałką tak mocno, że padła jak nieżywa i wkrótce wyzionęła duszę. Znaleźli trupa i pogrzebali. Ludzie wiedząc o złem pożyciu z mężem, jego właśnie podejrzywali o zabójstwo, a sąd go aresztował i jako nie będącego w służbie wojskowej skazał do robót w kopalniach i na 80 knutów. Niewinny mąż już był do kobyły na szafocie przywiązany, już kat knut podniósł w górę, wtem morderca skruszony w sumieniu, wybiega z tłumu patrzących i woła na kata: «Nie bij go, nie bij! on jest niewinny ja jestem rzeczywistym zabójcą jego żony!»
«Egzekucyę wstrzymano, a śledztwo na nowo zarządzone potwierdziło dobrowolne zeznanie mordercy. Wyrok wypadł mu do kopalń i na 60 knutów, lecz car łaskawy wziąwszy na uwagę dobrowolne, a wspaniałomyślne przyznanie się darował mu winę i uwolnił od kary.»
Ze znacznej liczby powieści przez diaczka opowiadanych przytoczę jeszcze jedną, która dowodzi, iż między grubym i zdemoralizowanym gminem znaleźć się mogą skarby uczuć i poświęcenia. «Pewna wdowa, moja sąsiadka, miała młodziutką i piękną córkę, do której kilku chłopaków się zalecało. Dziewczyna młoda jak mucha do miodu lgnie do ze-