Strona:Podróż więźnia etapami do Syberyi tom 2.djvu/36

Ta strona została przepisana.

W Ostapszysze mamy dniówkę. Dzisiaj w kościele naszym uroczystość Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, a ja obchodzę ósmą rocznicę śmierci mojego ojca. Rozpamiętywając życie i ostatnie jego chwile, smutek ogarnął moje serce; pogrążony w dumaniu, siedziałem, nie zwracając uwagi na wrzawę, hałas i życie otaczające mnie, gdy nagle z pod tapczana, jakby z drugiego świata, zabrzmiała polska kantyczkowa pieśń, śpiewana zwykle w wielki czwartek:

 
Już Cię żegnam najmilszy Synu Chrystusie
Serca mego pociecho, śliczny Jezusie,
Cóż ja pocznę utrapiona,
Matka Twoja opuszczona.
Straciwszy Ciebie?
Weź mię raczej na śmierć z sobą,
Wolę razem umrzeć z Tobą,
Niż żyć bez Ciebie:
Już od żalu umieram, na Cię patrzając,
I nie wiem, co czynić mam, smutną zostając,
Widząc, jako te złe syny
Biorą Ciebie bez przyczyny:
Dosyć żałości.
Biją, tłuką pozdrawiają,
Ciężkieć rany zadawają,
Nie masz litości.
Ni pokoju mnie strapionej, żem doczekała
Nieszczęśliwej godziny, żem oglądała,
Ciebie synu związanego,
W ręce żydom oddanego,
By Cię męczyli!
Srogość swoją pokazują,
U słupa Ciebie biczują,
Srodze dręczyli,
O okrutny narodzie! zapamiętały,
W obrzydliwych złościach swych zakamieniały,
Czemu w srogiem biczowaniu,
W tak okrutnem katowaniu.
Nie pofolgujesz?
Odwróć srogi gniew na stronę,
I tę cierniową koronę.
Którą gotujesz.
Miecz okrutny przebija, moje wnętrzności,
Widząc okrutną srogość żydowskiej złości;
Że Cię w purpurę obłoczą,
Ostre ciernie w głowę tłoczą,
Nic nie żałują.
Na Piłata srodze woła
By cię na śmierć sądził zgoła
Nic nie litują. —