dowiezienie mnie do półetapu, gdzie niemiałem za co kupić sobie chleba i głodny poszedłem do spoczynku. —
Następnego dnia dozwolono mi jechać podwodą skarbową; okolica, którą przebywaliśmy, jest dosyć miłą, połamana dolinami strumieni i rzeczek. Lasy dębowe znowuż się pokazują i stroją zabrzeża dolin; pola puste, upał dokucza. Owce i kozy pasące się na ścierniskach, zbiły się w kupę, pozwieszały głowy i zemdlone stoją w jednem miejscu, a pastuch w blizkości z twarzą zwróconą do słońca zasnął i nieczuje ukąszeń owadów.
Dalej spocony Czuwasz w jednej koszuli, przerzuca skiby sochą i przysposabia rolę na zimowe zasiewy; przy drodze siedzi kilka starych, niewidomych Czuwaszek, żegnając się wyciągają ku przechodzącym rękę o wsparcie, aresztanci dzielą się z niemi swoją jałmużną.
Przeszedłszy trzy mile, stanęła partya w obszernej wsi Akuzinie, gdzie dla braku etapu kwaterujemy w kilku czuwaskich chatach, uzbrojonych w kraty i rygle: mamy tu dniówkę.
Zdrowie moje przychodzi do lepszego stanu, pomimo dwudniowego głodu; wrzód pękł na nodze i rany zasklepiają się.
Poznałem dzisiaj kilku aresztantów należących do sekty Rzezańców (Skopcow) i poetę partyi.
Poeta był mały człowieczek, szczupły, chudy i zniszczony; nos miał długi, ostro zakończony, w oczach czarnych pływały męty zepsutego życia. Nazywał się K., był rodem z wołogodzkiej gubernii a urodził się szlachcicem. Ojciec w młodym wieku oddał go do wojska, po dwóch latach służby zdał egzamin i został oficerem.
Pułk, w którym służył, zajmował w Rydze posterunki; nasz Poeta hulał, pił i pisał wiersze dla kolegów swoich; potem pokochał się w ślicznej, sentymentalnej Niemce i napisał do niej tuzin sonetów, kopę westchnień i nieograniczoną liczbę miłosnych elegij.
Niemka niezrozumiała jego wierszy moskiewskich, ale pojęła mowę pieniędzy, brzęk ich natchnął ją wzajemnością.
Strona:Podróż więźnia etapami do Syberyi tom 2.djvu/97
Ta strona została skorygowana.