Młody oficer i poeta był na szczycie swojego szczęścia, szafował hojnie i marnował pieniądze; nieprzestając hulaszczego życia pożyczał a obdarzał kochankę; niemając wreszcie własnych funduszów, roztrwonił powierzone mu skarbowe sumy.
Koledzy, ażeby uwolnić ulubionego poetę od surowej odpowiedzialności, złożyli się i zapłacili kasie stracone przez niego pieniądze, a K. podał się do dymisyi i otrzymał ją.
Jako człowiek prywatny prowadził także hulaszcze i marnotrawne życie jak i w wojsku, a niemając w końcu za co hulać, wdał się w stosunki z ludźmi obserwowanymi z powodu oszustwa przez policyą, którzy wciągnęli go ze sobą do aresztu. Sąd pozbawił go szlachectwa i posyła na osiedlenie do Syberyi.
Poeta nie narzeka i los swój znosi z rezygnacją. Odarty i goły pisze wiersze na wezwanie i zapłatę aresztantom do ich kochanek. Kochanki czytać nieumieją, lecz poeta sam czytuje wiersze im ofiarowane a one się śmieją, cieszą i powtarzają tłuste dowcipy.
Poeta przeczytał mi kilka wierszy pod tytułem «do Annuszki», «do Maszy», «do Marfy», «do Agrafeny», «do Matrony», «do Agafii» i t. p. Gdy aresztanci chwalą wiersze, poeta skromnie przyjmuje ich pochwały, chociaż w mętnem oku przebija się radość i duma.
Wielomówny poeta zadeklamował mi potem Odę do swobody przez Puszkina, napisaną wówczas, gdy ten największy rosyjski poeta należał do liczby malkontentów i konspiratorów moskiewskich. Oto jej początek:
« Biegi, sokrojsia od oczej
Cytera słabaja carica!
Gdie ty? gdie ty groza carej?
Swobody gordaja piewica!
Sorwi z gławy mojej wienok
Razbiej śnieżennoju liru,
Choczu ja «wolnost’» grianut’ miru
Na «tronie» porazit’ porok!»
Deklamował głosem patetycznym, czystym i uwielbiał Puszkina, dodając arcyskromnie, iż on jest wierszokletą, rymarzem, jednem słowem, niczem w porównaniu z Puszkinem.