jszcze niż wprzódy względy u księcia Gallji. Odebrał uprzejme listy pełne grzeczności i żartów o Gulliwerze, Jahusach i Lilliputach. Swift opuszczając Anglią prosił księżnę i mistress Howard o mały podarunek na pamiątkę zaszczytnej dla niego różnicy którą zdawały się czynić, pomiędzy nim, a ludźmi stanu jego. Na podarunek księżnej położył cenę 10 funtów szterlingów a zaś podarunek mis Howart miał być wartości jednej gwinei. Księżna obiecała mu medale których nigdy nie ujrzał, mis Howart wierniej dotrzymała słowa, i posłała Swiftowi pierścień wraz z listem na który Swift imieniem Gulliwera odpisał, dołączając małą złotą koronę mającą wyobrażać dyadem królów Lilliputu. Księżna raczyła przyjąć łaskawie sztukę materyi jedwabnej z rękodzieł Irlandskich, i kazała sobie suknią z niej uszyć. — Swift w listach swoich trochę za często wspomina o tym prezencie. Wszystko zdawało się zapowiadać iż w razie gdyby książę na tron miał wstąpić, „Gulliwer, podług słów lorda Peterborough powinien tylko wysmarować kredą podeszwy i nauczyć się skakać na linie, aby został biskupem.“ —
Swift był wzrostu wysokiego, silnej i kształtnej budowy ciała, oczy miał niebieskie, płeć śniadą, brwi czarne i gęste, nos trochę orli, a w rysach jego malował się charakter poważny, dumny i nieustraszony.
W młodości swojej uchodził za bardzo przystojnego męzczyznę, a w podeszłym wieku wyraz twarzy jego jakkolwiek surowy, był szlachetny i nakazujący uszanowanie. — Mówił z łatwością i ogniem w obec zebranego zgromadzenia, a zręczność jego w od-