spólstwa około dziekanji. Swift, znudzony hałasem, kazał powiedzieć przez kościelnego sługę, że zaćmienie, z rozkazu dziekana St. Patrycego na poźniej odłożone zostało. Osobliwsze to uwiadomienie z wielkiem przyjęto poważaniem, i lud się rozszedł. W charakterze Sfifta, jako autora, trzy szczególnie uwagi godne widziemy własności.
Pierwszą jest cechująca go a tak rzadko autorom, przynajmniej od spółczesnych, przyznawana oryginalność: i najsurowszy krytyk odmówić mu jej nie może. Johnson nawet przyznaje, iż nie ma może pisarza któryby tak mało od innych pożyczył, i któryby równie słusznem prawem za oryginalnego mógł być poczytanym. W rzeczy samej nie znamy żadnego dzieła któreby Swiftowi za wzór służyć mogło, a kilka pożyczonych pomysłów, stały się jego własnością, skoro raz piętno swoje na nich wycisnął.
Drugą własnością Swifta o której wyżej już mówiliśmy, była obojętność jego zupełna na sławę literacką. Używał swego pióra jak prosty rzemieślnik używa narzędzi swego rzemiosła, wcale do niego wielkiej nie przywięzując ceny. Dbał o to ażeby zdanie jego przemogło, opór go niecierpliwił, gniewał się na zbijających jego zasady, i chcących go oddalić od celu który sobie zamierzył; ale z tem wszystkiem bardzo był obojętnym na wziętość pism swoich, i obojętność ta nosi na sobie cechę zapełnej szczerości. Rzucał je na świat jak od niechcenia, tając nazwisko swoje, i ustępując zysku jaki przynieść mogły, co dowodzi jak lekce sobie ważył rzemiosło autora z professyi. —
Trzeciem znamieniem Swifta w zawodzie literackim było, iż celował w każdym wydziale pismiennictwa w którym tylko sił swoich spróbował. Ma się rozumieć iż nie mówiemy tu o kilku odach pindary-