wchodząc w ten kufer, wpadł w jakiś proch po kolana, który mocnego i kilkakrotnego nabawił nas kichania.
W kieszeni prawej w kamizelce znaleźliśmy niezmiernej wielkości pakę rzeczy białych, cienkich, mocnym powrozem obwiązanych, jedne na drugie poskładanych, grubości może trzech ludzi, rzeczy te miały na sobie jakieś czarne figury: zdaje się nam, że to muszą być pisma, którego litery są wielkości na pół naszej dłoni. W lewej kieszeni, była jakaś wielka machina płaska, uzbrojona dwudziestą bardzo długiemi zębami, podobnemi do palisady przed pałacem J. C. Mości: wnosiemy że Człowiek-Góra używa tej maszyny do czesania się, widząc jednakże jak nam trudno porozumieć się ze sobą, niechcieliśmy nadaremnie trudzić go naszemi pytaniami.
W wielkiej kieszeni po prawej stronie w pokryciu środka (tak ja tłomaczę słowo ranfulo którem spodnie moje wyrażali) ujrzeliśmy żelazną kłodę wewnątrz okrągło wydrążoną, długą na wysokość człowieczą, osadzoną w wielkiej sztuce drzewa, grubszej niż ta kłoda żelazna. Przy jednym