boku tej kłody znajdowały się inne sztuki żelazne wypukło wyrabiane, i zamykające w sobie krzemień płasko rznięty: coby to było, niemogliśmy dociec. W lewej kieszeni była druga podobnaż maszyna. W małej kieszeni z prawej strony, znajdowały się rozmaite sztuki okrągłe z białego i czerwonego metalu, różnej wielkości; niektóre z tych sztuk białe, a jak nam się zdaje srebrne, tak były duże i ciężkie, że ledwo obydwa i to z wielką trudnością mogliśmy je podnieść. W lewej kieszonce znaleźliśmy dwie szable kieszonkowe, których żelaza wchodziły w szpary w rogu wielkim wycięte. Do dwóch kieszonek, które były w górze jego pokrycia środka, a które on kieszonkami skrytemi nazywał, niemogliśmy się dostać, gdyż otwory ich brzuchem jego bardzo były ściśnione. Z prawej z tych kieszonek wisiał wielki łańcuch srebrny, na końcu z osobliwszą jakąś maszyną. Kazaliśmy mu żeby ją wyjął i nam pokazał.
Była to kula, jedna jej połowa srebrna, druga z jakiegoś przezroczystego metalu. Z przezroczystej strony, widzieliśmy jakieś osobliwsze wyobrażenia naokoło, i mniemaliśmy że się ich dotknąć możemy, ale palce nasze zatrzymały się na tym przezroczystym metalu. Gdy nam maszynę tę przytknął do uszów, słyszeliśmy z niej huk nieustanny jakby z młynu wodnego: wnieśliśmy przeto,