że to jest albo jakie nieznajome zwierze, albo bóstwo czczone przez niego. To drugie mniemanie bardziej zdaje się być do prawdy podobnem, gdyż on sam nas zapewniał, (jeźli go tylko dobrze zrozumieliśmy, bo się bardzo źle tłomaczy) iż rzadko kiedy co czyni bez porady tej machiny. Nazywał ją swoją wyrocznią i mówił, że ona mu przepisuje czas na wszystkie sprawy jego życia. Z lewej kieszonki wyciągnął sieć, tak wielką żeby mogła naszym rybakom do łowu służyć: on jednak otwierał i zamykał ją jakby woreczek na pieniądze a nawet istotnie do tego jej używał. Znaleźliśmy w niej wiele sztuk odlewanych okrągłych z żółtego metalu, i jeżeli one są ze złota, to niesłychaną wartość mieć muszą.
„Tak rozkazom W. C. Mości zadosyć uczyniwszy i zrewidowaszy wszystkie jego kieszenie, spostrzegliśmy na nim pas, ze skóry jakiegoś osobliwszego zwierza sporządzony, przy którym z lewej strony wisiała szpada długości pięciu ludzi, a z prawej strony torba na dwie podzielona przegródki, mogące w sobie pomieścić po trzech poddanych W. C. Mości. W jednej z tych przegródek były kule z bardzo ciężkiego metalu, wielkie jak głowy nasze, do których dźwigania silnej by ręki potrzeba. W drugiej przegródce było dużo jakiegoś czarnego piasku, ale ten był lekki i niezbyt wielki, bo może więcej jak pięćdziesiąt ziarn jego mogliśmy trzymać na dłoni. —
„Ten jest dokładny spis tego wszystkiego, cokolwiek znaleźliśmy przy Człowieku Górze, który nas z ludzkością i uszanowaniem dla rozkazów W.