Strona:Podróże Gulliwera T. 1.djvu/130

Ta strona została uwierzytelniona.

czekała o podal, i prosił mię o godzinkę rozmowy ze mną. Chętnie na to zezwoliłem, tak ze względu osobistych przymiotów i stanu Reldresala, jako też dla wielu przysług, które mi na dworze cesarskim wyrządził, gdy o wolność prosiłem. Chciałem się położyć żeby miał bliżej moje ucho, lecz wolał żebym go trzymał na ręce, przez ciąg naszej rozmowy.

Zaczął od winszowania mi wolności i powiedział, iż mógł sobie pochlebiać, że się do tego cokolwiek przyłożył. Potem przydał, iż „gdyby był dwór nie miał w tem swego interesu, nieuwolnionoby mię tak prędko, ponieważ, jakkolwiek państwo nasze obcym zdaje się być kwitnące, mamy jednak przeciw dwom plagom do walczenia: bunt wewnętrzny i zewnętrzny najazd, którym zagrożeni jesteśmy od największego naszego nieprzyjaciela. Co do pierwszego, trzeba mi wiedzieć, że więcej jak od siedmiudziesiąt księżyców, były w tem Państwie dwie partye sobie przeciwne, Tramecksan i Slamecksan, tak nazwane od wysokich i nizkich korków czyli obcasów u trzewików, któremi się odróżniali.