bym przedsięwziął usprawiedliwić, gdyby prawom i zwyczajom mojej kochanej ojczyzny niebyły nazbyt przeciwne. Pierwsze prawo o którem namienię, ściąga się do oskarżycieli. Wszystkie zbrodnie stanu, karane bywają w tym kraju z nadzwyczajną surowością, lecz jeżeli oskarżony niewinność swoją wykaże, natychmiast oskarżyciela karzą śmiercią haniebną i wszystkie jego dobra na niewinnie oskarżonego spadają. Jeżeli fałszywy oskarżyciel był bez majątku, natenczas Cesarz ze swego własnego skarbu nagradza oskarżonego, jeżeli ten więzienie lub jaką inną poniósł obelgę: nadto po całem państwie, niewinność fałszywie obwinionego ogłaszaną zostaje.
Zdradę mają za obrzydliwszą zbrodnią niż kradzież i zwykle śmiercią bywa karana. Lilliputyanie bowiem utrzymują, że przy rozsądku, staraniu i ostrożności można się złodzieja uchronić, gdy tym czasem uczciwość przeciw zdradzie niczem nie jest zabezpieczoną. Prosiłem raz Cesarza, o przebaczenie dla jednego winowajcy który znaczną summę Pana swego, powierzoną mu z pewnem przeznaczeniem, dla siebie zatrzymał i z nią uciekł. Gdy przy prośbie mojej Cesarzowi przypadkiem napomknąłem, że to jest tylko nadużyciem zaufania, odpowiedział mi z oburzeniem: że to jest szkaradziejstwem chcieć bronić zbrodni najniegodziwszej. Nie mogłem na to żadnej znaleźć odpowiedzi, jak tylko znane powszechnie przysłowie: „co kraj to obyczaj:“ — a przyznaję się, żem był zawstydzony. —
Chociaż kary i nagrody za największe mamy rządu podpory, śmiało jednak mógę powiedzieć, że