stego Kwietnia 1702. Jedno tylko miałem nieszczęście, że mi szczury okrętowe jednę owcę zjedli. Resztę mego bydła dowiozłem szczęśliwie i puściłem na pastwisko przy Greenwich, gdzie im trawa bardzo służyła.
Przez czas pobytu mego w Anglji, zyskałem znacznie, pokazując bydlątka moje różnym dystyngwowanym osobom, a nawet i pospólstwu: nim zaś drugą podróż przedsięwziąłem, sprzedałem je za sześćset funtów szterlingów. Za moim z ostatniej podróży powrotem, napróżno szukałem rasy, którą, mianowicie owiec, znacznie rozmnożoną być sądziłem. Pewny byłem, ze osobliwsza delikatność ich run, będzie korzystną dla naszych fabryk wełnianych.
Nie zabawiłem jak tylko dwa miesiące z moją żoną i dziećmi, nienasycona bowiem chęć widzenia obcych krajów, niedozwalała dłużej siedzieć na miejscu. Zostawiłem żonie mojej tysiąc pięćset funtów szterlingów i nająłem jęj piękne pomieszkanie w Redriff. Resztę mych kapitałów, częścią w gotowiznie częścią w towarach wziąłem ze sobą, w nadziei powiększenia mego majątku. Najstarszy mój stryj Jan, zostawił mi grunta blizko Epping, przynoszące rocznego dochodu trzydzieści funtów szterlingów, a z arendy Czarnego Wołu w Fetterlane miałem drugie tyle, tak więc nieobawiałem się, żeby żona moja i dzieci od gminy wsparcia potrzebowały. Syn mój Jan, tak jak stryj nazwany, uczęszczał do elementarnej szkoły, a córka Elżbieta (dziś już zamężna i matka dzieciom), uczyła się szycia.
Pożegnałem żonę i dzieci z wielkiem łez z jednej