Słyszałem też iż niosący mnie orzeł (bo z pewnością mogłem już tak sądzić) kilka mocnych dostał uderzeń, potem uczułem iż w prostopadłym kierunku z nadzwyczajną prędkością spadam, tak, iż mi to oddech tamowało. Spadnienie moje skończyło się wstrząśnieniem, którego huk daleko był mocniejszy, niż wodospadu Niagary. Znajdowałem się przez niejaki czas w zupełnej ciemności, potem pudło zaczęło się podnosić, i przez zwierzchnią część okna światło ujrzałem.
Poznałem wtedy iż w morze wpadłem. Pudło przez ciężar mojego ciała i znajdujące się w niem meble, jako też grube blachy żelazne kąty jego przymocujące, głęboko bardzo w wodzie płynęło. Zdawało mi się wtenczas, i jeszcze teraz jestem tego mniemania, iż orzeł pudło moje unoszący, ścigany był przez kilku innych orłów, i dla lepszego bronienia się przeciwko nim chcącym mu łup jego wydrzeć, puścić mnie został przymuszony. Blachy żelazne bardzo grube i mocne trzymały pudło podczas spadnienia w równowadze i przeszkodziły jego rozbiciu. Fugi jego były mocne i ścisłe, drzwi zaś nieotwierały się na zawiasach ale wysuwały się w górę i najmniejszej ilości wody nie przepuszczały. Wylazłem z maty nie bez wielkich trudności, i otworzyłem zwierzchni otwór pudła dla wpuszczenia świeżego powietrza, bo niezmiernie duszno mi było.
O jak gorąco życzyłem sobie być znowu przy mojej ukochanej Glumdalklitch, od której w przeciągu jednej godziny tak daleko oddalony zostałem.