Nimem się położył, powiedziałem mu że mam w pudle bardzo drogie meble, przepyszną matę, łóżko, kilka krzeseł, stół i szafę: że mój pokój jest drogiemi materyami obity, i gdyby chciał któremu z ludzi rozkazać aby przyniósł pudło do kajuty, wszystkobym mu pokazał. Kapitan słysząc mnie takie niedorzeczności mówiącego, myślał że cierpię pomieszanie zmysłów, dla zaspokojenia mnie jednakże, przyrzekł mi, że to zrobi; jakoż posłał kilku ludzi swoich, którzy, jak się poźniej dowiedziałem, rzeczy z pudła wyjęli, obicia oberwali, meble mocno do podłogi przyśrubowane przez niedbałe i spieszne oderwanie popsuli, a wziąwszy kilka tarcic, które im się zdawały być do czegoś pożyteczne, puścili pudło na morze, które też z powodu zrobionych uszkodzeń wkrótce zatonęło. Mocno byłem kontent, iż nie byłem świadkiem zniszczenia mojego domu, bo możebym sobie przypomniał rzeczy o których wolałbym na zawsze zapomnieć.
Spałem kilka godzin ale bardzo niespokojnie, marzyło mi się bowiem ciągle o kraju który opuściłem i o niebezpieczeństwach których doznawałem. Jednakowoż obudziwszy się ze snu, byłem znacznie wzmocniony. Właśnie była godzina ósma wieczorem i kapitan kazał natychmiast dać mi kolacyą w mniemaniu że pewno już dosyć długo pościłem. Z największą grzecznością przyjął mnie i częstował, przyczem uważał z zadziwieniem że ani wzrok mój nie był obłąkany, ani mowa bez związku. Gdy wszyscy wyszli, prosił mnie ażebym mu opisał