Strona:Podróże Gulliwera T. 2.djvu/049

Ta strona została uwierzytelniona.

tyki. Był on dla mnie bardzo łaskawy, odwiedzał mnie często i życzył sobie dowiedzieć się o stanie Europy, o prawach, zwyczajach, umiejętnościach zwiedzonych przezemnie krajów. Słuchał mojego opowiadania z największem zastanowieniem i rozsądne bardzo czynił nad tem uwagi. Miał dwóch budzicieli, ale tylko dla zwyczaju i używał ich tylko u dworu lub oddawając ceremonialne wizyty: skoro byliśmy sami oddalał ich od siebie.

Prosiłem tego pana, o wstawienie się za mną u Króla, ażeby mi pozwolił opuścić wyspę. Przychylił się do mojej prośby, ale — jak mi powiedział — bardzo niechętnie. Wiele mi też bardzo korzystnych robił propozocyi, których, oświadczając mu za to moją wdzięczność, nie przyjąłem.

Dnia 11o lutego pożegnałem się z Królem, który mi dał prezent wartości 200 funtów szterlingów; mój protektor równie znaczny mi podorował, dołączając do tego list rekomendujący do jednego przyjaciela swego, w Lagado stolicy państwa Balnibarbi mieszkającego. Gdy wyspa znajdowała się nad górą, dwie mile od Lagado odległą, spuszczono mnie z najniższej galeryi tym samym sposobem jak mnie wciągniono.

Cały kraj będący pod panowaniem Króla Wyspy latającej, nazywa się Balnibarbi a stolica jego Lagado. Byłem bardzo ucieszony znajdując się znowu na stałym lądzie. Chodziłem przez miasto nie zwracając na siebie niczyjej uwagi, bo byłem tak ubrany jak krajowcy a tyle już znałem ich język, że mogłem z nimi rozmawiać.