Strona:Podróże Gulliwera T. 2.djvu/065

Ta strona została uwierzytelniona.

wszym, żadnego nie spostrzegłem skutku; przy drugim zaś pies mało nie pękł i taki nareszcie zrobił wybuch, iż prawdziwie mnie i mojemu przewodnikowi źle się zrobiło. Pies zdechł na miejscu, a my zostawiliśmy lekarza zmartwionego i zatrudnionego ożywieniem jego za pomocą tej samej operacyi.

Zwiedziłem jeszcze wiele innych pokoi, ale nie chcę nudzić czytelnika opisywaniem wszystkich ciekawych rzeczy które tam widziałem; bo życzę sobie być o ile można zwięzłym i krótkim w opowiadaniu.