potrafi za pomierne koszta i po lekkiem ćwiczeniu ciała, pisać książki filozoficzne, poetyczne, rozprawy o polityce, teologji i matematyce, bez najmniejszej pomocy naturalnych zdolności lub nauk. Zaprowadził mnie do warsztatu, przy którym uczniowie stali w szeregach ustawieni.
Była to wielka rama mająca dwadzieścia stopni kwadratowych: powierzchnia jej składała się z małych kawałków drzewa wielkości kostki, niektóre jednak z nich były większe od drugich, a wszystkie były przez cienkie dróty ze sobą połączone. Na każdej powierzchni sześcianków przylepione były kawałki papieru, na których wszystkie wyrazy języka krajowego w różnych odmianach, konjugacyach, deklinacyach, ale bez żadnego porządku były napisane. Professor prosił mnie ażebym uważał, bo chce maszynę poruszać. Na jego rozkaz każden uczeń ujął jedną z czterdziestu antab w ramie będących i obróciwszy je, odmienili wcale rozkład wyrazów. Rozkazał potem szesnastu chłopcom ażeby wiersze powoli czytali i jeżeli znaleźli ciąg kilku wyrazów, peryód stanowić mogących, natenczas dyktowali je czterem innym chłopcom którzy to pisali. Ta operacya powtórzona została kilka razy, i za każdem obróceniem sześcianki na około się obracały i wyrazy coraz insze zajmowały miejsca.
Sześć godzin dziennie pracowali uczniowie przy tej nauce; professor pokazał mi wiele foliałów mnóstwo zebranych w ten sposób peryodów obejmujących,