donado (tak się nazywa to miasto portowe), nie zastałem żadnego okrętu mającego się udać do wyspy Luggnagu i nie było nadziei ażeby się jaki wkrótce nadarzył. Miasto Maldonado jest prawie tak wielkie jak Portsmuth. W krótkim czasie zapoznałem się z niektórymi mieszkańcami i byłem od nich bardzo gościnnie przyjęty. Znakomity jeden pan powiedział mi: że ponieważ dopiero za miesiąc udadzą się okręty do Luggnagu, życzyłby mi, abym dla zabawy odprawił małą podróż do wyspy Glubbdubdrib, pięć mil tylko odległej i leżącej na południowo-zachodniej stronie. On i kilku jego przyjacioł chcieli mi towarzyszyć i wystarać się o mały statek do przewozu.
Glubbdubdrib znaczy w tym języku, jeżeli się nie mylę, „wyspa czarowników.“ Jest ona trzy razy większą od wyspy Whight, i odznacza się wielką żyznością. Zostaje pod władzą naczelnika jednego pokolenia składającego się wyłącznie z czarowników. Członki tego pokolenia wchodzą tylko ze sobą w związki małżeńskie, i najstarszy syn staje się księciem czyli gubernatorem.
Ten Książe ma przepyszny pałac i bardzo obszerny park 300 morgów zajmujący, który otoczony jest murem z ciosowego kamienia na dwadzieścia stóp wysokim. Zawiera także wiele ogrodzeń na pastwiska, pola zbożowe i ogrody.
Gubernator i jego familia używają do swej usługi bardzo osobliwych służących. Przez wielką biegłość którą gubernator posiada w czarodziejstwie, jest w stanie wywołać umarłych i zobowiązać ich