tów i głupich, w innych wielu oszustów; dla czego niektórych udziałem jest grubiańswo, złośliwość i podłość, któremi się od siebie jak herbami różnią. Pojąłem dla czego Polidor Virgili powiedział o jednej znacznej familji owego czasu: „Nec vir fortis, nec foemina casta“. — „Nie ma w niej ani walecznego męża, ani cnotliwej kobiety.“ —
Widziałem jak okrucieństwo, fałszywość i bojaźliwość stały się charakterystycznemi znamionami niejednej familji, które w prostej linji, jak wrzody skrofuliczne na potomność ich przeszły, i po których ich łatwo jak po herbach rozróżnić można. Lecz i to nawet nie zadziwiło mnie bynajmniej, gdy widziałem rodzicielstwo przerwane przez paziów, lokajów, stangretów, graczów, skrzypków, komedyantów i filutów.
Najbardziej obmierziłem sobie historyą nowoczesną. Gdy bowiem uważałem najsławniejsze osoby, które się od stu lat na dworach monarchów odznaczyły, znalazłem: że świat wcale oszukany został przez podłych dziejopisów, którzy największe czyny bohaterskie przypisali bojaźliwym, najmędrsze rady głupim, otwartość pochlebcom, rzymską cnotę zdrajcom ojczyzny, pobożność ateistom, wstrzemięźliwość rozpustnikom, prawdę szpiegom i denuncyantom; ujrzałem, ile osób niewinnych i zasłużonych na śmierć lub wygnanie skazanych zostało, przez intrygi ministrów którzy sędziów przekupili, lub korzystali ze złośliwości partyi; ile nikczemnych wyniesiono na najwyższe urzęda, na naj-