mojemi towarzyszami podróży do Maldonado, gdzie musiałem czekać czternaście dni, nimem dostał okręt udający się do Luggnaggu. Dwaj wyżej wspomnieni panowie opatrzyli mnie żywnością i towarzyszyli mi aż do brzegu morza.
Miesiąc cały trwała ta podróż. Wytrzymaliśmy wielką burzę i musieliśmy płynąć ku zachodowi, dla korzystania z wiatru passatnego, który tam w przestrzeni sześćdziesięciu mil regularnie wieje. Dnia 21. kwietnia 1708 r. wpłynęliśmy do znacznej rzeki gdzie było miasto portowe Klumegnig na południowo wschodniej stronie Luggnaggu. Zarzuciliśmy kotwicę w odległości jednej mili od miasta i daliśmy znak że potrzebujemy sternika. Niezadługo przybyło ich dwóch na nasz okręt i przeprowadzili nas przez bardzo niebezpieczne skały i haki do obszernego kanału o długość kotwicznej liny od miasta odległego.
Niektórzy z naszych majtków powiedzieli przez nieostrożność lub może przez zdradę sternikom, że jestem bardzo znakomitym podróżnym. Ci uwiadomili o tem celników, z których jeden bardzo ścisłą przedsięwziął ze mną inkwizycyą skoro tylko na ląd wysiadłem. Urzędnik ten mówił ze mną językiem balnibarbskim, który rozumieją w tem mieście, z powodu znacznego z tym krajem handlu, a szczególniej żeglarze i celnicy. Na jego pytania odpowiedziałem mu w krótkości dołączając przytem moją historyą, osądziłem jednakże za rzecz potrzebną, zamilczeć o mojej ojczynie i udawać że jestem holendrem; bo chcia-