Strona:Podróże Gulliwera T. 2.djvu/156

Ta strona została uwierzytelniona.

złożone z czerdziestu lub pięćdziesięciu podobnych zwierząt, zbiegło się z przyległych pól, otoczyło mnie, i wyjąc okropnie złośliwe mi twarze robiło. Schroniłem się prędko pod drzewo i oparłszy się o nie plecami, broniłem się kordelasem. Niektóre z tych przeklętych zwierząt uchwyciły za gałęzie, wskoczyły na drzewo i zaczynały wypróżniać się na moją głowę. Chroniłem się ile mogłem, przyciskając się mocno do drzewa, lecz ledwo że nie zostałem zaduszony smrodem plugastwa, które na mnie ze wszystkich stron spadało.

W tem okropnem położeniu spostrzegłem że nagle wszystkie uciekać zaczęły. Opuściłem więc drzewo