trupami zostawionemi na żar wilkom, psom i ptakom drapieżnym; a potem rabunku, zgwałceń, pożarów i zniszczenia: a chcąc dać przykład waleczności kochanych moich współziomków dodałem, żem widział jak przy jednem oblężeniu sto nieprzyjaciół na raz szczęśliwie zostało wysadzonych w powietrze, a dwa razy tyle podczas walki na morzu, tak, że członki zabitych Jahusów jakby z obłoków przez niejaki czas spadały, ku wielkiej zabawie przypatrujących się temu widowisku.
Chciałem dalej opowiadać, lecz mój pan rozkazał mi ażebym przestał; natura Jahusów, powiedział, jest tak niegodziwą, że mogę wszystkiemu wierzyć coś o nich opowiedział kiedy siła i chytrość wyrównywają ich złości.
Odpowiedź moja powiększyła jeszcze złe mniemanie które miał o Jahusach i przejęła go trwogą i niespokojnością, których nigdy nie doznawał. Obawiał się aby jego uszy nie przyzwyczaiły się do tak haniebnych wyrazów i niesłuchały ich potem z mniejszym obrzydzeniem. Nienawidzi, mówił mi, w prawdzie niezmiernie Jahusów, ale ich nie więcej gani z przyczyny niegodziwych przymiotów które mają, jak gnnayha (drapieżnego ptaka) dla jego okrucieństwa, albo ostry kamień, że kopyta kaleczy. Ale że stworzenie chlubiące się posiadaniem rozumu, może być zdolnem do takich niegodziwości, musi myśleć: że zepsuty rozum jeszcze daleko gorszy jest od zwierzęcej dzikości. Jest przeto przekonany: że