Ponieważ trzy lata w tym kraju żyłem, spodziewa się pewno czytelnik, iż mu, na wzór innych podróżujących, dam opis zwyczajów i obyczajów mieszkańców jego, które poznać, było głównem mojem usiłowaniem.
Gdy szlachetne Houyhnhnmy od natury skłonnością do cnoty są obdarzone, i o złem u rozumnych stworzeń żadnego nie mają wyobrażenia, główną więc jest ich dążnością, wydoskonalać jak najbardziej rozum, ażeby się od niego dać zawsze kierować. Rozsądek nie jest też u nich problematycznym jak u nas, którzy za i przeciw jednej i tej samej rzeczy mamy dowody; ale wzbudza w nich bezwłoczne przekonanie, co jest koniecznym wszędzie wypadkiem, gdzie przez namiętność lub interes nie zostaje zatartym, zaćmionym i oszpeconym.
Przypominam sobie, iż w żaden sposób nie mogłem im dać wyobrażenia o znaczeniu wyrazu „mniemanie” jako też o możności dysputowania nad jaką rzeczą. Rozsądek, powiedział mój pan, uczy nas zaprzeczać lub twierdzić tam tylko, gdzie mamy pewność; bez dokładnej zaś znajomości rzeczy, jedno jak i drugie jest dla nas niepodobieństwem. Dysputacye więc, sprzeczki i kontrowersye są złem nieznajomem wcale u Houyhnhnmów. Wyśmiał mnie też jakem mu opowiedział różne systema nasze filozofji natury; że stworzenie roszczące sobie prawo do rozumu może się chlubić domysłami innych, a szczególnie w rzeczach, gdzie ta znajomość choćby i była prawdziwą, na nic by się przydać nie mogła.