Strona:Podróże Gulliwera T. 2.djvu/278

Ta strona została uwierzytelniona.

cznic; kłótliwych, niewiernych i kosztownych małżonek, głupich i dumnych pedantów, ani natrętnych, zarozumiałych, kłótliwych, niespokojnych, krzykliwych, ograniczonych, dziwacznych, klących towarzyszów; nie było podłych wynoszących się z prochu przez swoje występki, ni szlachetnych ginących przez swoje cnoty; nie było wielkich panów, skrzypków, sędziów i tancmistrzów.

Miałem honor być przedstawionym kilku Houyhnhnmom które mojego pana odwiedziły i do stołu zaproszone zostały. Mój pan był tak łaskaw pozwolić mi ażebym został w pokoju i przysłuchiwał się ich rozmowie a te były tak uprzejme, iż raczyły zadawać mi niektóre pytania i słuchać moich odpowiedzi.

Czasem pozwolono mi towarzyszyć mojemu panu przy jego odwiedzinach u swoich przyjacioł. Nigdy nie pozwoliłem sobie odezwać się kiedy nie zostałem zapytany, i każdą odpowiedź dawałem tylko z największym żalem, tracąc przez to zawsze sposobność nauczenia się czego; gdyż daleko więcej korzystać mogłem przysłuchując się z uwagą takim rozmowom o rzeczach tylko ważnych i użytecznych, wyłuszczanych słowami najdobitniejszemi. Jak już wzmiankowałem, największą zachowywano przytem przystojność, ale bez robienia sobie żadnych nawet najmniejszych komplementów. Każden z towarzystwa sprawiał sobie i drugim największą przyjemność swojem mówieniem; przerwanie, nudy, zapalanie się, sprzeczki i rozmaitość zdań, nigdzie nie miały miejsca.