Strona:Podróże Gulliwera T. 2.djvu/310

Ta strona została uwierzytelniona.

rzony byłem, widząc łatwowierność ludzką tak bezwstydnie nadużywaną. Przeto, gdy znajomi moi zanadto może łaskawi, byli zdania iż słabe moje usiłowania mogą być pożytecznemi mojej ojczyznie, postanowiłem trzymać się jak najściślej prawdy. Nie mogę się też pokusić o najmniejsze kłamstwo, póki zostaną mi w pamięci przykład i nauki mojego szlachetnego pana i zacnych Houyhnhnmów, których przez wiele lat miałem honor być uczniem.

Nec si miserum fortuna Sinonem
Finxit, vanum etiam mendacemque improba finget.

Wiem dobrze, iż pisma niewymagające genialności ani uczoności, ani nawet żadnego talentu, tylko dobrej pamięci i dokładnego dziennika, nie wielkie jednają autorowi sławy. Wiem iż opisujący podróże, jak autorowie słowników idą w zapomnienie przez mnóstwo i natłok przychodzących później i przeto na wierzchu zostających. Być też może, iż podróżujący którzy później zwiedzą kraje przezemnie opisane, odkrywając moje błędy, jeżeli jakie popełniłem, i dodawając nowe odkrycia, wyprą mnie z mody i zajmą moje miejsce, tak iż świat zapomni czy kiedy istniał pisarz mojego nazwiska. Wielkiem zaiste byłoby to dla mnie zmartwieniem, gdybym pisał dla sławy; lecz gdy dobro publiczne jedynym moim jest celem, nie całkiem przeto w oczekiwaniu mojem zawiedziony zostanę. Któż czytając mój opis cnót przezacnych Houyhnhnmów i uważając się za rozumne i panujące w swej ojczyznie zwierze, nie będzie się własnych swych wstydził występków? Nie chcę nic mówić