Strona:Podróże Gulliwera T. 2.djvu/312

Ta strona została uwierzytelniona.

najmniejszej sposobności ćwiczenia się w swoim talencie.

Muszę wyznać, iż dano mi do zrozumienia, że jako poddany Anglji, powinienem był za moim z podróży powrotem, podać memoriał pierwszemu ministrowi, bo wszystkie przez poddanego odkryte kraje należą do jego króla. Wątpię jednakże czy zdobycia w krajach przezemnie odkrytych byłyby tak łatwe jak Ferdynanda Kortez u dzikich i nagich Amerykanów. Lilliputczycy nie warci są, zdaje mi się kosztów, którychby flota i armia do ich zdobycia wymagały: nie wiem też czy byłoby roztropnem i skutecznem atakować Brobdygnagczyków, i czyby armia lub flota angielska nie znajdowała się w najrozpaczniejszem położeniu jeźliby latająca wyspa nad ich głową się unosiła. Houyhnhnmowie zdają się wprawdzie nie być przygotowani do wojny, są nawet w tym kunszcie całkiem niedoświadczonemi i nie mają żadnych dział; jednakowoż gdybym był ministrem, nieradziłbym czynienia na nich napadu. Ich mądrość, jedność, odwaga i miłość ojczyzny zastępowałyby brak znajomości sztuki wojennej. Wystawmy sobie dwadzieścia tysięcy Houyhnhnmów, rzucających się na środek armji europejskiej, mieszających szyki, wywracających wszystkie wozy, i rozbijających okropnie twarze żołnierzy tylnemi nogami; możnaby zaiste przystosować słowa Augusta: Recalcitrat undique tutus. Zamiast zrobienia propozycyi do zdobycia szlachetnego tego narodu, życzyłbym sobie, aby raczył wysłać dostateczną ilość swoich współbraci dla ucywilizo-