Strona:Poeci angielscy (Wybór poezyi).djvu/156

Ta strona została uwierzytelniona.

W tej samej chwili mogłem już
Do modłów złożyć dłonie:
I z szyi mej albatros sam
Gdzieś w morskie upadł tonie.


Uroki zaczynają pierzchać.





CZĘŚĆ PIĄTA.

O śnie! rozkoszny, drogi śnie
Po wszystkie krańce ziemi!
Królowo Niebios, dzięki ci!
Sen mi po klęsce strasznych dni
Zjednałaś prośby swemi!


Śniłem, że naszych wiader rząd
— A było ich niemało —
Wodą wypełnił się po brzeg...
Gdym zbudził się, padało.


Za łaską Matki Najświętszej stary żeglarz doznaje ochłody w deszczu.

Zwilżone-m wargi miał i krtań!
Wilgotne szaty moje!
Snać we śnie-m pił i jeszcze wciąż
Spragnione wnętrze poję.


Wstałem — zaledwiem kości czuł!
Ach! co za lekkość błoga!
Snać we śniem zmarł i jestem już
Duchem u Pana Boga.


A w tem usłyszę dziki świst!
To wicher zawył nagle!

Słyszy szumy i dziwne spostrzega zjawiska i porusze-