I, że na schnące patrząc zioła,
Ku mojej duszy swoją zwrócisz:
Rwane, gdzie toczy Ren swe zdroje,
Twemu je sercu niesie moje.
Pędzi w szumiących fal odmętach
Strumień, tej ziemi cud prawdziwy,
I wciąż w tysiącznych swych zakrętach
Odsłania nowe, piękne niwy;
Choć najdumniejsza pierś, tu przecie
Mogłaby stanąć z życiem w zgodzie,
I czyż się znajdzie kąt na świecie,
Mnie równie drogi i Przyrodzie?
Twojej źrenicy tu potrzeba,
By kraj ten milszym był od nieba.
Na moście westchnień, we weneckim grodzie,
Stałem, tu pałac mając, tu więzienie:
Z fal wyrastają gmachy, lśniące w wodzie,
Jak na czarownej różdżki uderzenie;
Lat tysiąc skrzydeł swych roztacza cienie,
A uśmiech sławy, mrąc, ku dniom ulata,
Gdy kraj niejeden, ujarzmion, spojrzenie
Wznosił, gdzie z głazu postać lwa skrzydlata,
Gdy władła na stu wyspach Wenecja bogata.