Tu, gdzie ci długo starzy cześć składali,
Gdzie wywodziłaś furye z ich głębiny,
Aby Oresta, z sykiem, jak gadziny,
Za jego zemstę ścigały wyrodną —
Słuszną, lecz z ręki innego, z krainy
Twojej cię wzywam! Nie będziesz mi chłodną,
Posłuchu swego duszę mą uczynisz godną!
Moje to grzechy, które samem spłodził,
I błędy ojców zadały mi rany!
I sprawiedliwy gdyby miecz ugodził
We mnie, ten strumień ciekłby niewstrzymany;
Lecz dzisiaj dość już mojej krwi wylanej
Teraz ją tobie poświęcam! Mej doli
Ty bądź mścicielką! Przez cię wyszukany
Niech będzie środek, któregom ich gwoli
Nie użył... Ja spać idę... Niech ciebie to boli!
Lecz gdyby mi się wyrwał krzyk, to zgoła
Nie z tej przyczyny, że mnie ból przygniata;
Kto kiedy widział, abym nagiął czoła,
Lub że cierpienie z słabością mnie brata?
Lecz pamięć tego niech się w pieśń tę wplata!
Głos mój daremnie nie przebrzmi w przestrzeni,
Choć będę prochem! Nadejdzie zapłata!
W prawdę proroctwo tych zwrotek się zmieni
I ludzie klątw mych górą zostaną zgnieceni.
A przebaczeniem me klątwy! Niebiosy!
Ziemio! ty matko moja i obrono!
Nie dość walczyłem tutaj z mymi losy?
Nie dość cierpiałem, by mi przebaczono?
Strona:Poeci angielscy (Wybór poezyi).djvu/195
Ta strona została uwierzytelniona.