To, co udźwignę i co mnie nie sparzy.
Jeśli pocichu coś znajdzie się w domu,
To nie tłómaczę się z tego nikomu.
Wiem, że bez zdzierstwa to się człowiek biedzi —
Zdzieram, lecz z tego nie czynię spowiedzi.
Nic mnie nie gniecie w sumieniu ni w brzuchu:
Trap spowiednika, jeśli chcesz, zły duchu!
O na świętego Jakóba! Na Boga!
Dobrze, że tak nas złączyła ta droga.
Ale, braciszku — kim jesteś z nazwiska?»
Uśmiech na wargi giermka się przeciska:
«Jak się nazywam? chcesz wiedzieć, mój panie?
Jam czart» — odrzecze —, «mam w piekle mieszkanie.
Dziś za zarobkiem wyjechałem sobie,
To moim zyskiem, widzisz, co zarobię,
Baczę, gdzie ręce me coś chwycić mogą.
I ty tą samą postępujesz drogą,
Jak tam zdobywasz, mało cię to gniecie,
Mnie też nie boli. Dziś będę po świecie
Jeździł, aż sobie nie wyjeżdzę czego».
«Cóż wy mówicie? Boże chroń od złego!»
Rzekł kat — jać we was giermka przypuszczałem,
Bo taki człowiek jesteście swem ciałem,
Jak ja, zupełnie! Tam, u siebie, macie
Zapewne swoje właściwe postacie?»
«Nie» — tak mu powie; — «lecz gdy trzeba kiedy,
Mieć je możemy bez najmniejszej biedy;
Wam się jawimy tu, na waszej górze,
W kształcie człowieka lub w małpiej posturze.
Umiem też latać, jak anioł, bez trudu;
Ale w tem niema zbyt wielkiego cudu,
Toć lada kuglarz, widzisz, otumani
Strona:Poeci angielscy (Wybór poezyi).djvu/23
Ta strona została uwierzytelniona.