Strona:Poeci angielscy (Wybór poezyi).djvu/257

Ta strona została uwierzytelniona.
—   249   —

Niech cię obryzga, gdy ci szczęście sprzyja,
Jad ten, co złożył Adonajsa w grobie!
Gardź samym sobą! Niech ci krew wypija
Wyrzut! niech czoło wstyd wypali tobie!
Jak pies, którego biją, drżyj, jak drżysz w tej dobie!



XXXVIII.

Przestańmy płakać, że zdala od sfory,
Spragnionej żeru, Zachwyt nasz ulata:
Śród nieśmiertelnych czuwa on tej pory!
Twój byt poziomy z nim się tam nie zbrata!
Idź, proch do prochu! Cnych duchów zapłata,
Że powracają do płomiennej rzeki,
Z której wytrysły: Bez zmian, w żar bogata.
Cząstka wieczności lśnić będzie na wieki,
Ty w popiół się zamienisz, w hańby brudne ścieki!



XXXIX.

Cicho!... on żyje! on nie umarł wcale!
On się z ciężkiego zbudził snu żywota!
Nasz to duch pragnie w bezwładnym zapale
Dosięgnąć ostrzem swojego brzeszczota,
Gdy nami burza płonnych złudzeń miota,
To nic, którego nie zranić! My — trupy,
Żyjemy pośród gnijącego błota:
Ból nami szarpie; robak ścierwa kupy,
A tu nadzieje toczą naszych ciał skorupy...