Strona:Poeci angielscy (Wybór poezyi).djvu/262

Ta strona została uwierzytelniona.
L.

W koło mur szary; żre go czas ospały —
Zwolna, jak płomień, wilgną strawę chłonie:
Tu piramidy szczyt wystrzela śmiały;
Pod nią już skruszał ten, co to ustronie
Zmienił w swój pomnik; szczyt, jak ogień, płonie,
Stężały w marmur; tu się wdzięczy dalej
W uśmiechu niebios nowe śmierci błonie,
Pole to młodsi dla siebie wybrali,
Co tchem zaledwie zgasłym dziś go przywitali.



LI.

Tu się zatrzymaj! Zbyt świeże to groby,
By porósł smutek, co nad ich spokojem
Ciąży... Jeżeli na źródle żałoby
Jakowejś duszy, utrudzonej znojem,
Ujrzysz tu pieczęć, nie rwij jej... Wszak w swojem
Wnętrzu, wróciwszy, doznasz, co to męka —
Z własnym się spotkasz łez i żółci zdrojem...
Od burz niech Śmierci wybawia cię ręka:
Być tem, czem Adonais, przecz się duch nasz lęka?!



LII.

Wielość przemija, lecz jedni nie zmaże
Czas: trwa blask niebios, ziemskie giną cienie,
Życie, jak barwne katedry witraże,
Jasne wieczności przyciemnia promienie!