Strona:Poeci angielscy (Wybór poezyi).djvu/263

Ta strona została uwierzytelniona.

Kończ, gdy wejść pragniesz, dokąd twe dążenie
Zmierzać powinno; gdzie wszystko się chowa...
Lazury Rzymu, jego pieśni tchnienie,
Zwaliska, statuy — niczem! niczem mowa,
By chwałę tego celu zamknąć w godne słowa.



LIII.

Czemu się wahasz, o serce? Nadzieje
Już wyprzedziły krok twój! Uszły z świata —
Czas zejść i tobie! Na życia koleje
Blask już nie pada! ze smutkiem cię brata
I to, czem była twa miłość bogata!
Patrz! jak się niebo łagodne weseli,
Jaki nad tobą słodki powiew wzlata!
To Adonais cię woła! «Idź śmielej!
Co może śmierć połączyć, niech życie nie dzieli!»



LIV.

Światłość, co wszechświat pieści swym uśmiechem,
Piętno, żyjące w wszelkim życia tworze,
Łaska, co w walce z pierworodnym grzechem
W pomrokach nocy zagasnąć nie może,
Miłość, zwierciadło, czarujące, boże,
Co odzwierciedla żądzę swego płodu —
Zwierzę, człek, ziemia, niebo, mórz przestworze
Ogniem jej płoną — dziś już bez zawodu
Zdzierają ze mnie resztki śmiertelnego chłodu.