Od rzeczy jasnej, co ma żyć na wieki.
Dziel brud i boleść, a wnet niedaleki
Będziesz ich końca — zanik ich widomy;
Myśl, rozkosz, miłość dziel choć na atomy,
Wnet każda cząstka wyrośnie nad całość;
A gdy choć nikła pozostanie małość,
Snać niepodzielna, nikt z nas nie policzy,
Ile się zbędzie trosk, ile zdobyczy
Zyska rozkosznej. Z tej prawdy źródliska
Jasna nadzieja dla mędrców wytryska;
Wieczne to prawo, życia probierz wzniosły
Dla synów ziemi, chwastami zarosłéj,
Którzy tak długo pielą jej zagony,
Aż owoc w słońcu zdobędą spłoniony.
∗
∗ ∗ |
Była istota, którą duch mój, z kaźni
Ciała wyzwolon, w lotach wyobraźni
Często spotykał, na łanach młodości,
Śród wysp słonecznych, gdzie rusałek gości
Tłum rozigrany, śród polan i lasów,
Gdzie złote blaski używają wczasów,
Śród gór uroczych, śród jaskiń, gdzie fala
Widm i snów boskich w czar się rozkrysztala,
Gdzie dziwnych marzeń błyszczy piana drżąca
O którą ona lekką stopą trąca;
Śród sypkich żwirów wyśnionych wybrzeży,
Gdzie rumowisko skał posępnych leży,
Szła razem ze mną, strojna w płaszcz tak złoty,
Żem patrzeć nie mógł. A głos tej istoty
Przypływał ku mnie samotną ustronią
Ze szmerem źródlisk, z szumem drzew i z wonią