Trzech pór, od wiosny do późnej jesieni,
W zimy grobową wiedzcie mnie głębinę
Aż się tam w kwiecie bogatsze rozwinę!
I ty, Kometo, co do swego środka
Przyciągasz serce mego świata [wiotka
Jest jego siła], aż to serce moje,
Zmienne przyciągań i odpychań boje
Prowadząc z tobą, pęknie zwyciężone,
Twe serce pchnąwszy gdzieś w zabłądzeń stronę —
Niech blask twój znowu na niebie zagości!
Wróciwszy, stań się znów gwiazdą miłości!
Z czaszy ognistych żarów żywe słońce
Karmić cię będzie; księżyc rogu końce
Utopi w twoim pogodnym uśmiechu;
Uczci cię wonią cichego oddechu,
Światłem i cieniem, wieczór i ta świtu
Chwila złocista; tak w świątyni bytu
Dwie siostry: Bojaźń i Nadzieja błoga
Czczą gwiazdę śmierci i narodzin; mnoga
I boska płynie im z serca objata;
Moja ofiara to ofiara świata!
Nie gardź tem kwieciem mych myśli, co ginie
Prędko. Wszak w serca serdecznej głębinie
Kwiat ten wyrasta i w owoc dojrzewa
W słońcu twych oczu, jak ów owoc z drzewa,
Które wyrosło pośród rajskiej niwy.
O, uchodź ze mną, nadszedł czas szczęśliwy!
Siostrą-westalką bądź temu, co we mnie
Śmiertelność w swoje otuliła ciemnie;
Strona:Poeci angielscy (Wybór poezyi).djvu/279
Ta strona została uwierzytelniona.