W czarnych marmurach i głazach; ich wiedza
Zgasła i przeszło dawne ich znaczenie.
Krąg dwa miał skrzydła, dwa srebrzyste skrzydła,
Co się wznosiły, skoro bóg się zbliżał.
I dziś ich pióra olbrzymie zaczęły
Wyrastać, jedno po drugiem, z pomroków,
Pokąd się wszystkie nie rozpięły; glob zaś
Oślepiający stał pośród ciemności
I na rozkazy czekał Hyperiona.
Chętnie ten byłby wydał swe zlecenie,
Chętnieby zajął tron i rad nakazał,
By dzień się począł — ale nadaremnie:
Nie mógł, jakkolwiek był z pierwotnych bogów — ;
Pór uświęconych porządku zakłócić
On nawet nie mógł; w narodzinach swoich
Świt się powstrzymał, jak tu powiedziano.
Siostrzana para owych skrzydeł srebrnych
Stała rozpięta, ażeby nareszcie
Krąg swój poruszyć; przedsionki — otwarte
Ponad ciemnemi dzierżawami nocy;
I oto Tytan promienny, szalony
Z nowego bólu, dotąd nieprzywykły,
By się naginać, teraz, koniecznością
Zmuszony twardą, ugiął ducha swego
Pod troską chwili: i, przepełnion żalem,
W słabym oblasku legł, wzdłuż poszarpanych
Strasznie obłoków, na dnia rozgraniczu
I mrocznej nocy. A kiedy tak leżał,
Niebo gwiazdami swojemi litośnie
Spojrzało k’niemu i z dali bezmiernych
Do uszu jego spłynął głos Coelusa
W tych uroczystych i cichych poszeptach:
Strona:Poeci angielscy (Wybór poezyi).djvu/301
Ta strona została uwierzytelniona.