Bielszem od pereł, na piersi śnieżystej
I na tem licu, które gniewem płonie,
Wytęży oko, wielkie i poważne,
W oczekiwaniu wyroku i rzecze:
««Poszanowanie siebie i poznanie
I panowanie nad sobą — do władzy
Największej tylko one trzy nas wiodą.
Lecz nie do władzy dążyć (która naraz
Przychodzi sarna, choć jej nie wzywamy) —
Nie! żyć dla prawa, któreś sobie stworzył
Sam, i że prawo jest prawem, iść za niem
Na przekór skutkom, to mądrość prawdziwa»».
O matko Ido! słuchaj mnie, nim umrę...
Rzekła: ««Nie nęcę ja ciebie darami:
Ani mnie zmieni ani mnie upiększy
Twoja nagroda... Sądź mnie, jak mnie widzisz,
A najpiękniejszą snać zobaczysz we mnie.
Lecz, gdy na boskość patrząc obnażoną,
Za słabem będzie twe oko śmiertelne,
By sprawiedliwy wydać sąd — bądź pewny:
Kochać cię będę, wiecznie bacząc na to,
By moja siła, z krwią twą wszedłszy w śluby,
Była w twych tętnach żywa, jak u boga,
Do walk cię pchając, niebezpieczeństw, czynów,
Aż ci wytrwała cierpliwość, w bohaterstw
Zahartowana ogniu — aż ci wola,
Przebiegłszy całe doświadczenia koło,
Służąc prawidłom pewnej siebie cnoty,
Zgotuje pełnię swobody!»»... Zamilkła.
Namyślać jął się Parys, ja — ««Parysie!»»
Strona:Poeci angielscy (Wybór poezyi).djvu/344
Ta strona została uwierzytelniona.