Przyjdzie dziecina... Dziecina! me członki
Przeszywa zgroza, nigdy nie porodzę
Dziecka, by ojca dręczyło mnie wzrokiem!
O matko moja, słuchaj mnie, nim umrę!
Słuchaj mnie ziemio! nie chcę umrzeć sama,
Aby w ślad za mną nie biegł jej szczęśliwy,
Przerażający śmiech, kiedy samotna,
Niepocieszona pójdę po tej zimnej,
Bezgwiezdnej drodze śmierci, zostawiwszy
Kochanka z grecką niewiastą... Do Troi
Oto pospieszę, nim gwiazdy zabłysną,
Do wieszczki bogów, Kasandry, po radę;
Wszak ona widzi naokoło siebie
Taniec płomieni, a w jej uszach wiecznie
Brzmią wojowników uzbrojonych głosy.
Co to ma znaczyć, nie wiem; wiem to jedno,
Że gdzie się zwrócę, za dnia albo w nocy,
Ziemia i niebo — jeden płomień dla mnie!...
Bracia, chwilkę mnie zostawcie,
ledwie świt śród niebios smug!
Pozostawcie, a gdy trzeba,
niech zawoła mnie wasz róg.
Tu to miejsce, tu jak dawniej
głos bekasów leci w dal,