Wraz z kołami snać wirują ściany,
Snać wirują skrzydła bram;
W ciągłym wirze nasze serca, nasze głowy
Razem z niebem, które w oknach lśni,
Razem z much tych czarnym rojem u posowy —
Wark i wir ten wieczne snać trwa dni.
Snać po wieczne dni te koła warczą
Pośród naszych modłów, skarg:
«Już nam chyba zmysły nie wystarczą,
Niech się skończy raz ten wark!»
Niech się skończy choć na chwilę, niech te dzieci
Innych tu doznają tchnień;
Dzisiaj, w czas ich młodej wiosny, niech zaświeci
Przyjaźniejszy dla nich dzień!
Niech uczują, że nad ruch metalu
Inny jeszcze stworzył Pan Bóg świat;
Niech, o koła! nie mają wciąż żalu,
Że im przy was ginie rozkosz lat!...
Ale koła warczą wciąż bez końca,
Żrąc im z kości wszystką moc;
Dusze, które Stwórca powołał do słońca,
Przędą, przędą w ślepą noc...