Chwila, co mogła być, lecz którą dale Porwały nieme, urodzona z duszy I jej i jego martwa, w jakiej głuszy
Patrzy na czasu znojne, ciężkie fale?
Obcy radości więzień leje żale, Którymi smutnej pustki nie poruszy; U wrót Miłości łowiąc echa, uszy
W wybranych godzin zatapia chorale...
Wtem śród wybrzeży nieśmiertelnych kroczy
Dusz poślubionych para — Hej! ich oczy Żarem wspomnienia miłosnego płoną!
I porzucona chwila z zaklęć koła
Wyrwie się ku nim i tęsknie zawoła: «Macie, rodzice, swą córkę rodzoną!»...
SFERA DUSZY.
Królewski księżyc w więzieniu głębokiem Chmur; stos płomienny, na którym umiera Słońce: o komuż w serce się nie wżera
Ten smutny obraz! Któż bezsennem okiem
Nie gonił mroku, mknącego za mrokiem, Gdy noc tragiczna z swych głębin wyziera,