Strona:Poeci angielscy (Wybór poezyi).djvu/454

Ta strona została uwierzytelniona.

Emer, farbiąca właśnie lnianą tkań,
Z ręki, czerwonej od barwienia chust,
Upuści płótno z nagłym krzykiem ust.

Na to Aleel, pasterz trzód: «Któż zmógł
— Czy Śmierć-martwica czy też żywy Bóg —
Mężnych wojsk tyle? Któż wziął taki łup,
Jak Cuhoolin?»...

«Czemu drżysz od stóp
Do głów?»
Aleel, pasterz trzód, na ziem
Upadł, na chustę, i wyjęknie: «Wiem,
Jest przy nim ktoś, śpiewniejszy, niźli ptak;
Księżyc, co światłem morski zlewa szlak,
Nie jest tak cudny; dla niej umilkł bój»...

«Kto ci to kazał mówić, wrogu mój?»
I wraz do służby powie: «Bij go, siecz!
Precz! rzemieńcami poza bramy! Precz!»
Kiedy ten krwawy wypełniono czyn,
Co tchu pobiegnie, gdzie Finmol, jej syn,
Na miękkiej, bujnej łące stado pasł,
I tak mu rzeknie: «Synu, nie jest czas,
Abyś bezczynnie strzegł owiec»...

A on:
«Długomci czekał ja na taki dzwon,
Lecz cóż się stało?»

«Chcę, by człowiek padł;
Tyś najsilniejszy jest na cały świat!»