Cuda przyrody zmienia w swe objaty,
Żadne się przed nim nie ostoi pole:
Mych pieśni jednak, które sławią ciebie,
Dłoń jego krwawa w mrokach nie pogrzebie.
II.
(Sonet 67).
Znużon tem wszystkiem, tęsknię li do skonu!
Widzę, jak cnocie dają kij żebraczy
I jak się nicość dmie na wyżach tronu,
Jak zdrada wszędzie swoje ślady znaczy —
I jak się bezwstyd czci koroną mieni
I jak zdeptano niewinność dziewiczą
I w jakiej hańbie żyją zasłużeni,
Jak moc prawdziwą między słabość liczą,
Jak władza sztukę poniża do błota
I jak nad wiedzą pieczę mają błaźni
I jak za głupstwo uchodzi prostota,
Jak zło zamyka wszelkie dobro w kaźni:
Znużon tem wszystkiem, chciałbym odejść w ciemnię,
Tylko że miłość zmarłaby bezemnie.
III.
(Sonet 154).
Pewnego razu zasnął bożek mały
Z swoją płomienną pochodnią u boku:
Nadbiegły nimfy, które ślubowały
Czystość, i oto najpiękniejsza w tłoku
|