Ta strona została uwierzytelniona.
Łuczników znów dwadzieścia pięć —
Rycerzy, mężny rząd,
Z łukami w ręku, kroczy w ślad
Na straszny, krwawy sąd.
Za nimi, godny nucąc psalm,
Cnych Jakobitów chór,
Przy dźwięku lutni słychać wraz
Sześciu minstrelów wtór.
Potem z ławniki burmistrz szedł —
Szkarłat i złoty szych:
Jak władcy Wschodu, orszak ten
Miał strojnych paziów swych.
Za nimi falą płynął tłum —
Rozlał się miejski lud,
I w oknach pełno głów, gdzie tor
Na miejsce śmierci wiódł.
Gdy pod wysoki przyszli krzyż,
Pan Bawdin, cny i praw,
Rzekł: «Ty, coś od grzechów zbawił świat,
I moją duszę zbaw!»
W katedry wielkiem oknie król
Ze swoją świtą siadł —
Patrzy, jak Bawdin, jego wróg,
Po los swój jedzie rad.
A gdy się zbliżył tak, że król
Dosłyszał słowa treść,